PERU: REJS PRZEZ AMAZONKĘ cz. I

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

O mało nie złamałam nogi wchodząc na pokład. Majtkowie bardzo się postarali – pokład mojego statku jest porządnie wypucowany i śliski jak lodowisko. Wszędzie też roznosi się mocny zapach pasty do czyszczenia.

Od razu odgadłam, że będę płynąć „Don Pablo”. Tylko na tym statku uwijali się ludzie. Cztery godziny później ruch nie malał, wręcz przeciwnie, zdawał się nawet nasilać. O zmroku, załadunkowi wyglądali jak termity z tutejszej dżungli dźwigające na plecach kawałki liści czy patyków. Każdy wydawał się mieć tu coś do zrobienia, a towary, mimo że sprawnie wnoszone na pokład po drewnianej, wąskiej i niemalże pionowo ustawionej desce, piętrzyły się przy nabrzeżu i wciąż napływały nie wiadomo skąd. Wnoszono obudowy zardzewiałych lodówek i wielkich zamrażarek, pręty, tony cementu, betoniarki, deski, skutery, skrzynie wypchane po brzegi złożonymi kartonami, jogurtami, hektolitry gazowanych napojów i oczywiście banany. Pomiędzy tym wszystkim stali pasażerowie, zabijający czas gapieniem się i rzucaniem prosto do rzeki zużytych, plastikowych butelek i styropianowych pojemników po jedzeniu.

Życie na pokładzie tylko z pozoru wydaje się monotonne. Po zaokrętowaniu wszyscy wnoszą ciężkie bagaże i ustawiają je w piramidkę przy wybranym miejscu noclegowym. Mężczyźni rozwieszają hamaki, kobiety karmią piersią dzieci siedząc w rządku na drewnianych ławkach. Wędrowni sprzedawcy proponują różnorodne produkty od hamaków, poprzez wszelkiego rodzaju jedzenie, plastikowe kubki i talerze (bardzo potrzebnych na statku), skończywszy na przyborach do manicure.

Potem następuje kilkugodzinne oczekiwanie na wypłynięcie. Tak naprawdę nikt nie wie, kiedy ono nastąpi. Jedni śpią, inni oglądają telewizję, jeszcze inni grają w karty, palą lub czytają gazetę bujając się na hamaku. Co druga osoba słucha muzyki z komórki bez słuchawek, ktoś sika z górnego pokładu wprost do wody. Przeważnie późno w nocy następuje przymusowa pobudka, sprawdzanie biletów, wpisywanie danych na formularzach. Hamak przy hamaku, cała ta plątanina przypomina gęsto utkaną sieć pająka. Jak tylko pasażer ułoży się wygodnie na hamaku, popada w swoisty letarg, a lekkie kołysanie sprzyja spokojnemu snowi. Mało kto orientuje się, że po dziesięciu godzinach wreszcie wypłynęliśmy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Port w Iquitos - mieście, do którego nie prowadzi żadna droga lądowa, Amazonia, Peru
Port w Iquitos – mieście, do którego nie prowadzi żadna droga lądowa, Amazonia, Peru

Jednak już od 5 rano zaczyna się wzmożony ruch – dzieci biegają, dorośli prowadzą ożywione rozmowy (w jakimkolwiek peruwiańskim środku transportu bym nie była, to właśnie świt jest idealną porą na głośne rozmowy, które budzą współpasażerów) lub zajmują się poranną toaletą ustawiając się w długie kolejki do jednej z dwóch dostępnych na pokładzie umywalek.

O 7 rano następuje właściwa pobudka na śniadanie, które przynoszone jest przez Jorge prosto do hamaka. Bułka z masłem, obwarzanek i picie, które konsystencją i smakiem przypomina rozwodniony kisiel. Niektórzy już o tej porze zamawiają kurczaka lub rybę ze smażonymi bananami, frytkami i ryżem. Po śniadaniu czas na małą sjestę, po której znowu słychać rozmowy i muzykę. Ja bawię się z dziećmi i zaznajamiam ze współpasażerami. Kiedy statek przybija do którejś z amazońskich wiosek, wszyscy biegniemy na dziób, żeby popatrzeć kto wchodzi, kto wychodzi, zebrać najświeższe informacje o tym, co dzieje się w wiosce. Po przeciwnej stronie odbywa się analogiczne przedstawienie.

Nico, nasz kucharz o figlarnym uśmiechu i z jasnymi pasemkami w ufarbowanych włosach, robi mi kolejną kawę i prosi bez przerwy, żebym opowiadała o Polsce. Carlos, malarz z Kolumbii, wymienia jednym tchem Jana Pawła II i Grzegorza Lato, mówiąc, że Polacy to dobrzy ludzie, bo mieli dobrego Papieża. Oglądając jego płótna z pejzażami z Kolumbii (na których Carlos śpi w nocy, bo nie ma hamaka), zapewnia mnie, że Kolumbijczycy też są dobrzy i namawia mnie do przyjazdu do ich pięknego kraju.

Przychodzi czas obiadu. Jorge, brat i pomocnik Nico z fryzurą „na grzybka” i przekrzywioną, kucharską czapką na głowie, roznosi talerze z ryżem i kośćmi z kurczaka. Jest przy tym wyraźnie rozbawiony. Znowu kilka talerzy wpadło mu do wody.

Tak naprawdę czas najszybciej upływa na hamaku. Leżę już drugi dzień na górnym pokładzie, gdzie mam przed sobą wielkie otwarte okno z niekończącym się widokiem na dżunglę i bezkres Amazonki. Nauczyłam się nie zwracać już uwagi na ruch na pokładzie, który nigdy nie ustaje. Ponad wrzaski dzieci, brzęk telewizora i odgłosy kart rzucanych z impetem o pokład staram się wsłuchiwać w szum wody, który tak bardzo mnie uspokaja. Próbuję też zapamiętać dźwięki i kolory. Każda pora dnia i nocy na Amazonce ma charakterystyczne dla siebie odgłosy i barwy.

Nad ranem przeważnie wieje wiatr. Woda ma metaliczny kolor, a niebo osnute jest białą jak mleko zasłoną. W dzień, jeśli słońce przebije się przez mleczną kurtynę, las deszczowy mieni się wieloma odcieniami zieleni. Małpy harcują na drzewach krzycząc w niebogłosy. Jest też mnóstwo ptaków i ważek. Woda przybiera żółto-brązowy kolor, a z jej głębin wynurzają się co i rusz różowe, rzeczne delfiny dające niepowtarzalny spektakl. Tylko leniwce zwisające z drzew nic sobie nie robią z otaczającego ich świata.

Po południu zwykle pada. Teraz to ogromne chmury wiszą nad głowami. Kolory zieleni bledną i na chwilę przyroda wokół cichnie. Mam wrażenie, że po deszczu upał robi się jeszcze większy, a wilgoć, przez którą lepi się do ciała całe ubranie, staje się nie do zniesienia.

Noc nad Amazonką zapada bardzo szybko. Na niebie pojawiają się roje gwiazd, udaje mi się rozpoznać Krzyż Południa. Gwiazdozbiór przed wiekami znikł z europejskiego nieba, a teraz jest symbolem ludów południa, umieszczonym między innymi na brazylijskiej fladze. Wokół żaby dają niesamowite koncerty. Czuć, że tak naprawdę las deszczowy nigdy nie zasypia. Dziwne, że jedynie burza na Amazonce jest bezgłośna, a deszcz nie ma zapachu. Błyski przeszywają od czasu do czasu niebo, które na ułamek sekundy robi się czerwone i szybko gaśnie, pozwalając zanurzyć się na nowo w tę niezwykle głęboką tutaj czerń nocy.

"Kajuta" na statku niczym sieć pająka, Amazonia, Peru
„Kajuta” na statku niczym sieć pająka, Amazonia, Peru
"Kajuta" na statku niczym sieć pająka, Amazonia, Peru
„Kajuta” na statku niczym sieć pająka, Amazonia, Peru

Nastaje kolejny dzień. Im bliżej celu (co w praktyce oznaczało jeszcze od 5 do 10 godzin drogi, nie licząc opóźnienia), amazońskie wioski zbudowane na wodzie i przytulone z jednej strony do dżungli i plantacji bananów oraz ananasów stawały się częstsze. Osadzone na wysokich palach domy wyrastały z wody, zupełnie jak grzyby. Jednak my już się nie zatrzymywaliśmy. Czasami podpływaliśmy jedynie do jednego z domów i ktoś rzucał na pływającą werandę tobołki-przesyłki. Płynęliśmy na tyle wolno, że pobieżnie mogłam podpatrywać życie amazońskich osad, które odbywa się nad wodą – obieranie ziemniaków, wkładanie towarów do canoe, pranie, kąpanie się, naprawianie drewnianych łodzi, łowienie ryb… Rzadko kto zwracał uwagę na nasz przepływający statek. Nikt też nie machał w naszym kierunku.

Po kilku dniach rejsu jest się nieco otępiałym, zupełnie jak tutejsze leniwce zwisające z drzew. Dlatego ważne jest, aby trzymać się jednej zasady, która pozwoli nam delektować się od początku do końca tą wspaniałą, rzeczną przeprawą. Otóż najważniejszy jest wybór miejsca na hamak! Najlepiej ulokować się po środku, na górnym pokładzie, gdzie zwykle jest więcej miejsca i jest mniej parno niż na dole. Na górze istnieje szansa, że nie będziemy stykać się łokciami z naszymi sąsiadami. Nie należy też rozwieszać hamaka z tyłu statku, gdyż ogłuszający warkot silnika zabije wszelkie odgłosy puszczy i tym samym naszą przyjemność podróży.

Moja podróż z Iquitos do Santa Rosa, która leży na styku trzech granic (Santa Rosa leży w Peru, Leticia w Kolumbii, a Tabatinga w Brazylii) trwała zaledwie trzy dni. Teraz czeka mnie dłuższa przeprawa z Tabatinga do Manaus w Brazylii. Już nie mogę się jej doczekać!

Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Pasażerowie podpływający do statku, Amazonia, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazonia, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Na statku, Amazonia, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Na statku, Amazonia, Peru
Na statku, Amazonia, Peru
Na statku, Amazonia, Peru
Na statku, Amazonia, Peru
Amazońskie wioski, Peru
Amazońskie wioski, Peru
Amazońskie wioski, Peru
Amazońskie wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Amazońskie wodne wioski, Peru
Pożywienie na statku, Amazonia, Peru
Pożywienie na statku, Amazonia, Peru
"Kajuta" na statku, Amazonia, Peru
„Kajuta” na statku, Amazonia, Peru

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *